Adam Asnyk (1838-1897), Wybór utworów

 » Karmelkowy wiersz (Bywało dawniej, przed laty)
 » Ach, jak mi smutno! (Ach, jak mi smutno! Mój anioł mnie rzucił)
 » Między nami nic nie było! (Między nami nic nie było!)
 » Daremne żale (Daremne żale – próżny trud)
 » Ulewa (Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr)
 » Na zgon poezji (Nie! nie umarła, jak to próżno głoszą)
 » Limba (Wysoko na skały zrębie)
 » Do młodych (Szukajcie prawdy jasnego płomienia!)
 » XIII (Przeszłość nie wraca jak żywe zjawisko)

Limba

Wysoko na skały zrębie
Limba iglastą koronę
Nad ciemne zwiesiła głębie,
Gdzie lecą wody spienione.

Samotna rośnie na skale,
Prawie ostatnia już z rodu...
I nie dba, że wrzące fale
Skałę podmyły u spodu.

Z godności pełną żałobą
Chyli się ponad urwisko
I widzi w dole pod sobą
Tłum świerków rosnących nisko.

Te łatwo wschodzące karły,
W ściśniętym krocząc szeregu,
Z dawnych ją siedzib wyparły
Do krain wiecznego śniegu.

Niech spanoszeni przybysze
Pełzają dalej na nowo!
Ona się w chmurach kołysze –
Ma wolne niebo nad głową!

Nigdy się do nich nie zniży,
O życie walczyć nie będzie –
Wciąż tylko wznosi się wyżej
Na skał spadziste krawędzie.

Z pogardą patrzy u szczytu
Na tryumf rzeszy poziomej...
Woli samotnie z błękitu
Upaść strzaskana przez gromy.

Z Tatr, 1880