Dominika Pawlikowska, Antropologia poetycka: kim jest człowiek w twórczości renesansu i baroku?

W momencie, gdy mityczny Narcyz dostrzegł swoje odbicie w lustrze wody, otworzyła się nowa karta w dziejach samoświadomości człowieka. Oto dostrzegł on, że nie przynależy do świata natury. Nie jest więc cząstką kosmosu, do którego dotąd czuł się przypisany. Narodziło się pytanie: częścią jakiej rzeczywistości jestem? Od tej chwili człowiek rozpoczyna poszukiwania swego miejsca w świecie. Pojawiają się kolejne pytania: kim jestem, po co żyję? Odkrycie tych wątpliwości można uznać za początek myślenia filozoficznego. Tak narodziła się kultura. Jest ona przestrzenią poszukiwań odpowiedzi na pytanie o tajemnicę istoty ludzkiej.

"Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce" – te słowa Terencjusza stały się wykładnią idei renesansu. W miejsce średniowiecznego autorytetu wiary, ideału wyrzeczenia i ascezy, pojawia się kult istoty ludzkiej i życia doczesnego. Twórcy odrodzenia skupili się na człowieku, zwrócili uwagę na targające nim uczucia i emocje, sławili jego rozum i możliwości kreacyjne. Kiedy jednak minął zachwyt nad doskonałością człowieka, pojawił się niepokój – możliwe, że zamiast potęgą jesteśmy jedynie kruchą trzciną – i taką myśl niesie barok. W ciągu tych dwóch epok zmieniła się niewątpliwie koncepcja bytowania w świecie. Niezmiennie jednak pozostały pytania o cel i sens istnienia, podstawowe wartości, prawdziwe miejsce i rolę w kosmosie. Poeci odrodzenia i baroku dostrzegli, że człowiek jest istotą, którą budują i oddziałują na jej los sprzeczne żywioły. Jakże zatem trwać w takim świecie i jaką przyjąć wobec niego postawę? Oto cel poszukiwań poezji XVI i XVII wieku.

Pytając o istotę człowieczeństwa, poeci obydwu epok stanęli wobec dwoistości natury ludzkiej. Wszak człowiek to nie tylko ciało, ale także i dusza – zatem ścierają się w nim dwa pierwiastki – ziemski i boski. Egzystowanie w świecie zgodnie z potrzebami ciała, to korzystanie z wszelkich dóbr, jakie niesie ze sobą życie. Taką postawę można odnaleźć u poetów czerpiących z antycznego epikureizmu. Jan Kochanowski to piewca "pieśni, tańca i biesiady", co zostało ukazane w cyklu fraszek "Z Anakreonta":

Ja dobrej myśli zawżdy chcę używać,
Ja z przyjacioły chcę pospołu bywać.

Człowiek nie potrafi ustrzec się przed swym przeznaczeniem – śmiercią – musi więc najpełniej wykorzystać każdą chwilę swego istnienia. Jednakże ograniczenie się jedynie do uciech życia stawiałoby nas na równi ze zwierzętami, bo, jak podkreśla Kochanowski w "Pieśni XIX" (II):

Nie chciał nas Bóg położyć równo z bestyjami:
Dał nam rozum, dał mowę, a nikomu z nami.

Mistrz z Czarnolasu zaleca więc umiejętne łączenie uciech życia z wartościami duchowymi. Tak też naucza Daniel Naborowski w "Marności":

Miłujmy i żartujmy,
Żartujmy i miłujmy,
Lecz pobożnie, uczciwie [...]
Nad wszystko bać się Boga.

Podobnie czyni Hieronim Morsztyn w "Światowej rozkoszy". Bóg stwarzając świat pełen piękna niejako jednocześnie nakazał człowiekowi korzystanie z wszelkich jego uroków – tego naucza Ochmistrz Dostatek i dwanaście panien z faucymeru:

Jakaż świata tego nie ma zażyć rozkoszy,
Gdy je jemu (człowiekowi) kwoli Stwórca nadał.

Jednakże później pojawia się apel o dążenie do prawdziwych wartości: Boga i cnoty, wobec których wszystko inne to marność. Człowieczeństwo więc to określone przywileje: rozum i wolna wola, ale też i obowiązki – konieczność dbania o rozwój duchowy, przyjmowanie świadomej postawy wobec świata. Cielesność narzuca bowiem określony sposób postępowania, a z "Trenu XIX" Kochanowskiego dowiadujemy się także, że jest ona największą przeszkodą w obcowaniu z wartościami najwyższymi:

Twórcę wszech rzeczy widzim w Jego majestacie,
Czego wy, w ciele będąc, prózno upatrzacie.

Zgodnie z teorią Platona dusza jest niejako uwięziona w ciele i nieustannie pragnie powrotu do świata idei. Tę myśl odnaleźć można w Rejowym "Żywocie człowieka poczciwego", gdzie ten "poczciwy więzień" jest czynnikiem mobilizującym do czynienia dobra – co wynika z jej boskiej natury. Jednakże:

Ten nasz dom – ciało, dla zbiegłych lubości
Niebacznie zajźrząc duchowi zwierzchności
Upaść na wieki żądać nie przestanie.
        (M. Sęp Szarzyński, Sonet IV)

Człowiek jest więc dręczony świadomością swej podwójnej natury. Istota ludzka jest bowiem niejako zawieszona pomiędzy światem "bydlęcym" a "anielskim". Dramatyzm tej sytuacji w pełni ukazuje Sebastian Grabowiecki, dla którego cielesność to "ciężkie jarzmo duszy", które oddala człowieka od Boga.

Taka wizja nakazuje poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy człowiek jest w stanie kierować się w życiu tylko jedną z wartości: rozumem bądź namiętnościami.

Proces myślenia – Kartezjańskie cogito – stanowi istotę bytu ludzkiego. Z kultu rozumu wywodzi się stoicyzm, czyli umiejętność niewzruszonego trwania wobec przeciwności losu (Kochanowski, Pieśń XXII (I)), a także hierarchia wartości. Ważnym motywem w twórczości obu epok jest świadoma postawa człowieka wobec życia, sytuacji losowych, pozbawiona zabarwienia emocjonalnego. Poeci renesansu czerpali z antycznej myśli Zenona z Kition, który zaleca zachowanie spokoju zarówno wobec szczęścia, jak i nieszczęścia. Taki postulat głosił Mistrz z Czarnolasu w "Pieśni IX" (II):

na szczęście wszelakie Serce ma być jednakie,

upatrując w zmienności świata szansę dla odwrócenia złego losu. Podobnie czyni Daniel Naborowski w utworze "Stateczny umysł":

Tak mieć co błędne szczęście ścisłą ręką dało,
Jak oddać, gdy nieszczęście będzie odbierało.

Dzięki mądrości człowiek potrafi zrozumieć prawa rządzące kosmosem i pogodzić się z nimi – "stateczny umysł pamiętaj zachować" (J. Kochanowski, Pieśń XI (II). Najpełniej jednak wizję stoików realizuje Naborowski w utworze "Stateczny umysł", gdzie wskazuje, iż jednostkowy los rozumiany na tle całości dziejów świata ukazuje człowiekowi bezsens rozpaczy:

Fraszką choć i najdłuższe wszytkie przeciwności,
Kiedy to przystosować przyjdzie do wieczności.

Jednakże intelekt, jako aktywna siła świadomości przeciwstawiająca wolę zmysłowym i emocjonalnym władzom człowieka, nie zawsze jest w stanie zapewnić stoicki spokój. Tak dzieje się w utworze "Calando poggiando", gdzie Daniel Naborowski wypowiada się jako manierysta. Przywołuje zatem sprzeczne systemy – początkowo mówi jako stoik, aby zakończyć wiersz stwierdzeniem:

Cóż człowiek, jeśli nieba swą odmianę mają (...)

Ludzie nie mogą zatem pozostać niezmienni w świecie, który ulega ciągłym przemianom. Mądrość to "cel wszystkich zmysłów", uczy Rej, wyróżnia ona bowiem istoty wyższe – "różni człowieka od zwierza" (Potocki, Koniec fraszek), jest cechą samego Boga, który jest "studnią i źródłem mądrości" (S. Grabowiecki, Setnik ... [ pierwszy] XIV).

Literatura renesansu przynosi jednak tragiczną w swojej wymowie konfrontację rozumu, stoickiego spokoju i nieszczęścia. Jan Kochanowski tracąc swe ukochane dziecko – Orszulkę – dokonuje rozliczenia ze swymi wcześniejszymi poglądami. Okazuje się, że mądrość:

(...), która wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,
A człowieka tylko nie w anioła odmienić,
Który nie wie, co boleść, frasunku nie czuje [...]
Jednaką myśl tak w szczęściu, jako i w żałobie
Zawżdy niesiesz
        (Tren IX)

nie jest w stanie ustrzec przed bólem i rozpaczą. Ciężar żalu jest tak ogromny, że argumenty rozumu nie są w stanie go przeważyć:

A rozum [...]
Dziś ledwe sam wie o sobie,
Tak mię podparł w mej chorobie.
        (Tren XVII)

Zatem cierpienie, które degraduje, jest druzgocące dla poety. Sprawia, że zwątpił w wyznawane wcześniej wartości. Jednak wiara w rozum została częściowo zrehabilitowana w "Trenie XIX", w którym matka poety naucza, że mądrość powinna być wykorzystywana przy leczeniu ran, przypomina także, iż człowiek rozumny "serce na oboję fortunę gotuje".

Okazuje się więc, że stoicka doktryna filozoficzna nie gwarantuje spokoju wobec zdarzeń losowych. Człowiek nie zawsze potrafi postępować zgodnie z rozumem, wyzbyć się uczuć i emocji, nie jest skałą. W czasie próby intelekt nie chroni przed bólem, jednak wiedza – "ludzkie baczenie" jest szansą na wydobycie się z otchłani rozpaczy. Człowieka tworzą więc nie tylko rozum i myśl, ale też uczucia. Towarzyszą mu one nieodłącznie i maja duży wpływ na postrzeganie świata. Zatem miłość, jaką darzył Kochanowski Orszulkę – "żaden ociec barziej nie miłował" – po jej śmierci rodzi rozpacz – "żaden barziej nad mię nie żałował". Poczucie alienacji, postawa buntu – niezrozumiałe dla stoika, są jednak bliskie każdemu, kto utraci osobę bliską.

Bezradność wobec świata przeżyć wewnętrznych wyraża także Andrzej Morsztyn w "Cudach miłości". Uczucie to sprawia, że:

Kto by chciał rozumem się bronić
tym prędzej w sidło z rozumem swym wskoczy.

Świat staje się odtąd źródłem niepokoju i smutku, bo miłość niesie ze sobą śmierć, Amor i Tanatos nieustannie sobie towarzyszą. Tak dzieje się w utworze "Do inamorata", w którym podmiot "drżąc trupieje" i w sonecie "Do trupa":

Leżysz zabity i jam też zabity
Ty strzałą śmierci, ja strzałą miłości.

Wcześniej Sęp Szarzyński mówiąc o swych uczuciach w "Do Kasie" (LXIV) korzysta z tego motywu – "Śmierć tuż, gdybych Cię najmniej spuścił z oczy,/Za mną się toczy".

W literaturze obu epok odnaleźć można pochwałę miłości. Kochanowski w utworze "Do miłości", mówi:

Której z wieku używa świat dobrotliwości,
Która spornych żywiołów gniew spinasz łańcuchem,
Lwom srogość odejmujesz i zubrom północnym,
Użyte serce dajesz bohatyrom mocnym.

Jednakże barok przynosi inny obraz miłości. Okazuje się, że jeśli nie jest ona uwielbieniem Boga, stanowi źródło grzechu i upadku. Mikołaj Sęp Sarzyński w "Sonecie V" mówi:

Miłość jest własny bieg bycia naszego,
Ale z żywiołów utworzone ciało,
To chwaląc, co zna początku równego,
Zawodzi duszę, której wszystko mało.

Miłość została tu utożsamiona z cielesnością, z której swój początek biorą niskie żądze i namiętności oddalające człowieka od Boga:

... gdy Ciebie, wiecznej i prawej piękności
Samej nie widzi, celu swej miłości

– kontynuuje Sęp Szarzyński. Miłość jest więc siłą destruktywną, prowadzącą do upadku, napełnia "żądzą próżną, sprośną, szkodną" (M. Sęp Szarzyński, Pieśń V). Wizję tę kontynuuje Jan Andrzej Morsztyn w utworach "Na statuę Wenery z Marsem", "Miłość zerwana", "Rogi". Hedonizm jako własna, zmysłowa przyjemność, zaspokajanie cielesnych potrzeb, prowadzi do zupełnego upadku moralnego. Słusznie więc Sebastian Grabowiecki wyraża obawę przed innymi uczuciami drzemiącymi w człowieku. W "Sonecie [3.]" zagrożeniem staje się pycha – "skąd człek upad miewa", w "Sonecie [4.]" – zazdrość – "zaraza ubogiej miłości, która szkód rozkosz, żal z szczęścia czujesz", a w "Sonecie [5.]" – gniew, który "miłość precz z świata zegnał, prawdziwą szczyrość, pobożność, zgodę i pokoje". Grabowiecki ukazuje straszliwe konsekwencje wpływu tych "nasion wszech złości". W trudnej sytuacji człowiekowi zagubionemu i głęboko nieszczęśliwemu towarzyszy miłość do Boga, który daje miłość i pocieszenie:

Włóż na mię żal i kłopoty swoje,
A ja je obrócę na pociechy twoje [...]
W których sercach k sobie ufanie najduję
        (S. Grabowiecki, Rymy duchowne. Setnik ... [pierwszy] XXIX).

Ludzie dostrzegają własną słabość – zmysły nie dają im pełnej wiedzy o świecie, są "ślepe" (S. Grabowiecki) i "zaćmione" (M. Sęp Szarzyński), człowiek "ślepo żyje" (H. Morsztyn). Wzrok i słuch nie potrafią ogarnąć już kosmosu. Winnym tego stanu rzeczy jest człowiek; jego słabość sprawia, iż nie może on dostrzec świata we właściwym wymiarze. Ta ułomność, rodzące się w związku z tym uczucie niepokoju i potrzeba wsparcia, każą poszukiwać siły w Absolucie.

Już renesans przyniósł poczucie rozdarcia między Bogiem a Fortuną – taka myśl pojawia się w "Pieśni IX" (II) Jana Kochanowskiego. Obydwie te wartości dopełniając się, tworzą obraz życia człowieka, który musi odnaleźć się między niezmiennym Stwórcą i nieprzewidywalnym losem. I pomimo że Rej w "Żywocie człowieka poczciwego" mówi, iż człowiek rozumny wobec Fortuny powinien być nieugięty, to twórcy zarówno odrodzenia, jak i baroku dostrzegają wpływ obu tych sił na życie. Okazało się, że los jednostki nie zależy od niej samej – nie kreujemy własnej rzeczywistości. Pojawiła się myśl o predestynacji:

...już dekret gotowy
Przed Bogiem leży; nie piórem pisany,
Lecz w dyjamencie twardym wykowany.
        (J. Kochanowski, Pieśń VIII (II))

Twórcy oby epok chętnie więc sięgają po wywiedziony od Platona motyw człowieka – kukiełki w rękach bogów i świata – teatru (theatrum mundi).

Erazm z Rotterdamu – renesansowy myśliciel wysoko ceniony przez Mistrza z Czarnolasu – nawiązując do tej teorii, powiedział:

Całe życie ludzkie czymże jest innym,
jak nie jakąś komedią, w której każdy występuje
w innej masce i każdy gra swoją rolę, dopóki reżyser
nie spędzi go ze sceny.

Kontynuację tej myśli można odnaleźć we fraszce Kochanowskiego "O żywocie ludzkim":

Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek jako czynią łątkom.

Reżyserem tej sztuki jest Bóg – "Wieczna Myśl", jest On także jedynym widzem – "U Boga każdy błazen" (Pieśń XXIV (I)). Człowiek jako aktor, marionetka dostarcza Bogu radości:

Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba,
Kiedy się człowiek troszcze więcej niźli trzeba.

Deus ridens i kapryśna Fortuna to argumenty uzasadniające zachowanie duchowej niezależności. Z tą koncepcją zgadza się Hieronim Morsztyn, który w "Światowej rozkoszy" pisze:

Jesteśmy jakby na grę persony ubrane
I odprawujemy z laty łzy żarty obrane.

Wobec takiej wizji życia, w której los człowieka nie zależy od niego samego, a świat jest źródłem niepokoju i chaosu, poeci poszukiwali oparcia i opieki. Odnaleźli je u Boga – tego samego, który kpi, śmieje się z ludzi, ale jest także dobrym ojcem. Czuwa on nad światem i człowiekiem, jest gwarantem ładu moralnego i harmonii, jak naucza Kochanowski w "Pieśni świętojańskiej o sobótce". Bóg "burzliwe morze słowem skromi" (S. Grabowiecki).

Okazuje się, że:

Nie trafunek przygodny ludzkie sprawy rządzi
I Fortunę szaloną, choć upornie błądzi
Chełzna twardym muńsztukiem Twego moc
Zrządzenia, o mądrości
        (M. Sęp Szarzyński, Pieśń I)

Potęga Boga jest zatem większa od Przypadku. Jest On jedynym wsparciem dla słabego i zagubionego człowieka, a wiara w Jego Opatrzność powinna dawać ludziom siłę do zmagania się z przeciwnościami losu. Stanisław Grochowski w "Wirydarzu" twierdzi: "Z Twej opatrzności na świat wszystko dobro płynie" – zatem jedynie Bóg jest źródłem piękna i szczęścia. Jest On także fundamentem ludzkiego życia, któremu należy oddać się w opiekę i całkowicie zaufać.

W swych poszukiwaniach ideału, do którego mógłby dążyć człowiek, poeci odrodzenia i baroku odnaleźli cnotę, która to wartość nie podlega Fortunie, a Rej określił ją "celem wszego dobrego" i "zacną królową".

Czymże więc jest cnota?

Dla Sokratesa i stoików była to umiejętność czynienia dobra, dzielność wewnętrzna, która wespół z rozumem jest gwarancją szczęścia.

Myśl tę kontynuują obie epoki.

W "Pieśni XII" Jana Kochanowskiego cechą człowieka cnotliwego jest kierowanie się dobrem ojczyzny. Cnota to także kompas na wzburzonym morzu życia ("Pieśń XVII").

Cnota skarb wieczny, cnota klenot drogi;
Tegoć nie wydrze nieprzyjaciel srogi,
Nie spali ogień, nie zabierze woda;
        (J. Kochanowski, Pieśń III (II))

trwa wiecznie, nie podlega prawom tego świata, znaczy więcej od dóbr materialnych.

"Cnota grunt wszystkiemu – powiada Naborowski – tą kto żyje, ma dosyć, choć nie ma niczego".

Jest to zatem wartość najwyższa, autonomiczna i samowystarczalna.

Daniel Naborowski wskazał także na sławę "która z cnoty płynie, nade wszystko wiecznie trwa i wiecznie słynie". Bycie człowiekiem cnotliwym daje nieśmiertelność. Podobnie Hieronim Morsztyn sugeruje, iż "Na cnocie nikt nie traci, sam ją Bóg dobrze płaci" (Cnota). Możliwe, że czeka na nią nagroda po śmierci. Bóg i cnota to dwie najwyższe idee, wieczne wartości, do których człowiek musi ciągle dążyć, aby nadać swemu życiu wartość.

Mówiąc o bytowaniu człowieka w świecie twórcy renesansu i baroku nawiązują do motywu zmienności świata, jako czynnika kształtującego życie ludzkie. Cały kosmos – a więc i egzystujące w nim istoty – podlega ustawicznym przemianom. Zgodnie ze słowami Kochanowskiego jest on "zawikłany", jego cechą jest "płocha odmienność" (Pieśń XVII(II)).

Człowiek nie jest w stanie przewidzieć nawet najbliższych wydarzeń – "Kto tak mądry, że zgadnie,/Co nań jutro przypadnie?" (Pieśń IX (I)).

Pojawia się motyw przemijania – cechy "przyrodzonej", z którą nie sposób walczyć (jak naucza Rej), trzeba zatem się z nią pogodzić.

Wpisanie człowieka w cykl przyrody łagodzi wizję nieuchronnej śmierci:

Zima bywszy zejdzie snadnie
Nam gdy śniegiem włos przypadnie
Już wiosna, już lato minie
A ten z głowy włos nie zginie
        (J. Kochanowski, Pieśń XXIII (II))

Podobnie – za pomocą zjawisk przyrody – poeci tłumaczą zmienność losu ludzkiego:

Wiesz, że raz pogodno, drugi dżdżysto
raz ciepło, a drugi raz chłodno,
raz dniem, a raz nocą niebo świat przeplata.
        (W. Potocki, O fraszkach)

Poszukując metafor w pełni oddających istotę świata twórcy posługują się wizją życia – wędrówki.

Dla Reja podróż to jeden z warunków bycia człowiekiem poczciwym. Myśl tę popiera Kochanowski we fraszce "Do gór i lasów". Wędrówka pozwala nabyć nowych doświadczeń, które kształtują osobowość na wzór bożka Proteusa. Ten ideał myślicieli renesansu symbolizuje dążność do samodoskonalenia się, dbałość o rozwój wewnętrzny. Zatem przemiany nie są tylko narzuconą z zewnątrz koniecznością, ale i obowiązkiem moralnym.

Inną alegorią ludzkiego życia stała się żegluga, wszak "morze nie stoi nigdy, zawżdy płynie" (J. Kochanowski, Pieśń XVII (II)), a Daniel Naborowski powiada w "Calando poggiando": "Świat – morze, człowiek – okręt od burzy niesiony". Metafora świata – morza i człowieka – okrętu eksponuje ludzką bezradność i zagubienie w świecie.

Jeszcze pełniej obraz uczuć targających ludźmi – żeglarzami ukazuje Sebastian Grabowiecki w "Sonecie [12]":

Podobny morzu w głębi rozległemu,
Żywot mój, troski zewsząd napełniony

Natomiast Hieronim Morsztyn mówiąc o podróży morskiej wskazuje, że koniuszym Przejazdki jest Pogoda, a więc przypadek, toteż bieg ludzkiego życia ujął w metaforę wsiadania i wysiadania z łodzi:

Jam żyw, a śmierć za pasem,
Jeden w łódź, drugi z łodzi,
Ten kona, ów się rodzi

Paradoksalnie okazuje się, że jedyną stałą cechą świata jest jego zmienność, przemijalność – temu prawu podlega cała doczesność, a więc i wartości, dla których żyje człowiek.

Twórcy obu epok z całą stanowczością twierdzą, iż w obliczu śmierci wszystko jest marnością. Motyw vanitas wywiedziony z Księgi Koheleta podważa zasadność wartości świata doczesnego:

Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława
Wszystko to minie jako polna trawa
        (J. Kochanowski, O żywocie ludzkim)

Również "Treny" niosą przesłanie, iż "wszystko prózno".

Człowiek wobec faktu, iż życie jest byciem ku śmierci nie odnajduje trwałego oparcia ani w cnocie, ani w rozumie.

Również u Hieronima Morsztyna światowa rozkosz w obliczu rzeczy ostatecznych musi ustąpić marności, wszakże po pochwale dwunastu panien pojawia się głos: vanitas vanitatum et omnia vanitas.

Motyw ten jest obecny także u Daniela Naborowskiego:

Nago wchodzim na ten świat, nago zejdziem z niego
        (Łazarz do Bogacza)

Na czym zatem polega egzystencja w świecie? Człowiek w istocie nie może niczego zdobyć, wartości duchowe nie chronią go przed złem. Pojawia się pytanie o godność człowieka.

Odpowiedź znajduje się w "Trenie XIX": "ludzkie przygody ludzkie noś" – zatem nie pozwól złamać się przez cierpienie, nie odchodź od swych ideałów. Godność to trwanie przy wartościach. W "Trenie XIX" najwyższym dobrem jest Bóg, dlatego życie godne powinno być oparte na Nim.

Człowiek przecież to wędrowiec, homo viator, podążający do swego Stwórcy.

Naborowski twierdzi także, iż "dwakroć żyje, kto żyjąc umrzeć się gotuje".

Wiedza o przemijaniu, o nieuchronnym losie mobilizuje do poszukiwania wartości najwyższych. Bóg jest źródłem siły, ale i punktem odniesienia dla poczynań ludzkich. Nic nie jest w stanie podważyć Jego wielkości (czego dowodzi Tren XIX).

Zatem Bóg jest nie tylko oparciem, ale i dawcą najtrwalszych zasad, co pozwala na odnalezienie celu i sensu życia.

Pan – światło me, którego będę naśladował
Pan – mój żywot [...]
Pan – moja moc
        (S. Grabowiecki, Setnik ...[pierwszy] XI)

Poeci twierdzą, że wobec potęgi Boga, potęgi vanitas i przemijania, człowiek jest istotą niezwykle kruchą.

Początkowo poeci renesansu widzieli w ludziach cechy niezwykłe. To człowiek ujarzmia potężną naturę ("Na most warszewski" Jana Kochanowskiego). Jednakże ten sam twórca ukazując śmierć córki, porównał ją do "słowiczka lichego" czy pędu oliwki, bytów słabych i kruchych.

Daniel Naborowski mówiąc o życiu używa słów: "cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt".

Grabowiecki dodaje sformułowania: "pajęczyna, mdłe ciało, wiatr, obłok". Obaj twórcy tym samym podkreślają krótkość i kruchość żywota ludzkiego.

Inni poeci oprócz słabości ukazali także własną pokorę wobec świata – pojawił się więc motyw robaka, którym posłużył się Jan Andrzej Morsztyn "jam robak ziemny, nożny pies zgniły".

Słabość człowieka to także skłonność do grzechu. "Błąd wiek człowieczy" – mówi Kochanowski. Ludzie więc niejako z natury są słabi, podatni na zło.

Mikołaj Sęp Szarzyński mówi: "Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie" (Sonet IV). Życie ludzkie to ciągłe bojowanie ze złem, walka, którą człowiek z racji swej słabości przegrywa.

Hieronim Morsztyn pyta: "Jakoż tu nie upaść? Któż przezpieczen będzie?" Poezja udziela odpowiedzi na to pytanie. Otóż bezpieczny w świecie jest tylko ten, kto odnajdzie w swoim życiu Boga. Jedynie bowiem w tej wartości słaby człowiek znajduje siłę i oparcie.

Czy człowiek jest wolny? Czy naprawdę pragnie samodzielnie kreować swój świat? Oto następne pytania, przed jakimi stanęli twórcy renesansu i baroku.

Zgodnie z doktryną stoicką Jan Kochanowski pojmował wolność jako życie zgodne z naturą, czyli rozumne, pełne harmonii wewnętrznej i harmonii ze światem. Daje ona gwarancję pełnej niezależności od tego co przyniesie los:

Spuszczę, com wziął, a w cnotę własną się ogarnę
I uczciwej chudoby bez posagu pragnę.
        (Pieśń IX (I))

Wolność jako możliwość tworzenia własnej osobowości to jedno z głównych zagadnień w poezji Jana z Czarnolasu. Na wzór Proteusza zmieniał on kreacje podmiotu lirycznego. Jest on i piewcą miłości, siły ogarniającej cały świat, i głosicielem potęgi Boga w "Czego chcesz od nas, Panie?"

Jest on także poetą doctus – myślicielem i mentorem, przyjmującym postawę sokratejskiego ironisty (Satyr albo Dziki Mąż).

Z pewnością najważniejszą spośród tych kreacji jest wizja poety – Orfeusza. Ten antyczny śpiewak, o którym mówi:

Ty umiesz tygry, umiesz lasy wodzić
I bieg pochopnym strumieniom zagrodzić;
Tobie ustąpił stróż nieokrócony
Piekielnej brony,
Cerber
        (Pieśń XVIII (II))

– stał się częstym motywem w utworach Jana z Czarnolasu, jest symbolem arcypoety, który swą sztuką porusza naturę. Poezja zapewnia też nieśmiertelność: "nie umrę ani mnie czarnymi / Styks niewesoła nie zamknie odnogami swymi" (Pieśń XXIV (II)), który to motyw został wywiedziony z Horacego. Dzięki Orfeuszowi w twórczości Kochanowskiego pojawia się także obraz poety – ptaka. Według Platona bowiem ten mityczny śpiewak po śmierci przybrał postać łabędzia: "poeta ze dwojej złożony natury".

Pojawia się także motyw lotu, który od czasów Ikara jest znakiem wybicia się ponad przeciętność:

Kto mi dał skrzydła, kto mię odział pióry
I tak wysoko postawił, że z góry
Wszystek świat widzę, a sam, jako trzeba,
Tykam się nieba?
        (Pieśń X (I)).

Zgodnie z tą koncepcją poeta to człowiek wybitny, którego nic nie ogranicza, jest zatem wolny zarówno w świecie, jak i w możliwości decydowania o sobie.

Czy wolność może więc nieść ze sobą niebezpieczeństwo? Z pozoru wydawać by się mogło, że w obliczu Przeznaczenia, Fatum, ludziom najbardziej zależy na możliwości decydowania o sobie. Dlaczego więc późnorenesansowa i barokowa twórczość pyta o sens bycia wolnym?

Czemu wolność mamy,
Twych ustaw ustępować,
W których żywot mamy?
        (M. Sęp Szarzyński, Pieśń III)

Okazuje się, że wolna wola to także możliwość wyboru zła, grzechu, co w konsekwencji prowadzi do oddalenia się od wartości najwyższej – Boga.

Człowiek nie potrafi używać we właściwy sposób wolności, kierować nią, toteż staje się ona niebezpieczna. Podobne przesłanie niosą "Rymy duchowne" Sebastiana Grabowieckiego. Jednak tutaj wolność nie jest zagrożeniem, lecz realizuje się w człowieku dzięki Opatrzności Bożej.

Wiem, że staranie moje nie pomoże,
jeśli Ty skutku nie udzielisz, Boże
        (Setnik ... [pierwszy] LXVIII)

Poeci wręcz domagają się ograniczenia wolności, przez nawiązanie do popularnego motywu życia – żeglugi, proszą Boga:

Ty mię wieź, Ty styruj sam; tak skończę bieg w cale
        (M. Sęp Szarzyński, Pieśń IX)

Sebastian Grabowiecki także mówi: "Weź styr sam, Panie, łódki utrapionej", co gwarantuje wpłynięcie do "portu prawdziwego".

Wolność człowieka dokonuje się jedynie w sferze myśli – jednak do aktu kreacji niezbędny jest Bóg. Ludzie są ułomni, skłonni do grzechu, nie potrafią, ale i boją się wziąć odpowiedzialność za tworzenie świata.

Człowiek zatem nie jest w pełni wolny, gdyż nie umie i nie chce sam decydować o swojej rzeczywistości.

Twórczość renesansu i baroku to próba opowiedzenia o człowieku i jego świecie. Odrodzenie, które jest powrotem ad fontes stawia istotę ludzką w centrum świata, poszukuje argumentów, które potwierdziłyby jej indywidualizm i moc twórczą. Barok zaś to zwrot w stronę teocentrycznego średniowiecza, wraz z uznaniem przez ludzi swej kruchości i słabości. W związku z ważnymi odkryciami naukowymi (G. Bruna odkrycie dwu nieskończoności) odrodzeniowy kult życia zastąpiony został ideą egzystowania po śmierci, pojawiły się motywy: vanitas, bojowania, przemijania, podkreślające uczucie lęku i niepokoju.

Renesans w starożytnych doktrynach filozoficznych: epikureizmie i stoicyzmie odnajduje model egzystencjalny oparty na zasadzie złotego środka. Twórcy szczycący się mianem poety doctus nauczają godzenia podwójnej natury ludzkiej, życia dla siebie i dla świata. Należy zatem zrozumieć swój los i miejsce w kosmosie, umiejętnie korzystać z dóbr doczesnych i przywilejów, nie zaniedbując jednocześnie wartości duchowych.

Barok natomiast odwołuje się do augustyńskiego rozdarcia człowieka pomiędzy tęsknotą za niebem, a pokusami ziemskiego istnienia. Natura ludzka stanowi zagrożenie – jej część pożądając rozkoszy świata tego, oddala nas od wartości głównej – Boga. Niebezpieczeństwo tkwi w wolnej woli, skłonności do grzechu, a nawet miłości do innego człowieka. Istota ludzka jest zagrożeniem dla samej siebie – barok podąża zatem w stronę wartości duchowych.

Z poezji epoki Reja i Kochanowskiego emanuje umiłowanie piękna, postawa afirmacji Boga i Jego praw, wiara w Opatrzność i cnotę.

W baroku te wartości nie są jedynie wsparciem, stają się ucieczką, ochroną przed złem. Renesansowy optymizm, mobilizujący do doskonalenia wewnętrznego, ustąpił barokowemu lękowi.

W odrodzeniu człowiek był harmonijną częścią świata. Łatwiej było mu zrozumieć fakt własnego nieszczęścia, gdy wiedział, że cały kosmos podlega prawu zmienności.

Barok nie odnajduje w tej wizji powodów do zachowania spokoju. Przeciwnie, sam człowiek i cały kosmos, stają się przestrzeniami, gdzie ustawicznie trwa walka – zagrożenie stanowi więc cały wszechświat, który niejako sprzysięga się przeciwko ludziom.

W renesansie cała poetyka, czerpiąca z klasycyzmu, nacechowana jest spokojem. Ponadto charakteryzuję ją harmonia, ład i zrozumiałość, co służy celowi ówczesnej twórczości – perswazji. Tak skonstruowane wypowiedzi oddają porządek i spokój świata, który – choć zbudowany ze sprzecznych wartości – harmonijnie się dopełnia.

Zapowiedzią załamania się takiej wizji są "Treny" Kochanowskiego, który w klasyczną formę wkłada niepokój myśli, niezrozumienie dla cierpienia, praw świata i Boga.

Sęp zaś, tworzący w renesansie, uzewnętrznił wszystkie niepokoje człowieka kolejnej epoki. Manieryzm Szarzyńskiego, objawiający in statu nascendi to, czego doświadczy istota ludzka przełomu wieków XVI i XVII, to zapis przeżycia lęku i tajemnicy istnienia. Natomiast manierystyczna poezja Naborowskiego łączy renesansową filozofię z uczuciami człowieka epoki baroku. Ten spadkobierca myśli Jana z Czarnolasu podejmuje próbę stworzenia sobie harmonii wewnętrznej, w obliczu dysharmonii świata.

Całą poetykę baroku cechuje ruch i dynamizm. Paradoks, oksymoron, koncept odzwierciedlają mentalność człowieka tego wieku, lęk, niepewność i poczucie zagrożenia w świecie, dualizm duszy i ciała.

Twórcy obu epok zatem, niezależnie od sposobu prezentacji bytowania ludzi w świecie, dostrzegają potrzebę ochrony wartości duchowych. To one świadczą o istocie człowieka. Wydobywanie z przeróżnych koncepcji tego, co najważniejsze, a potem dążenie do realizacji idei, nadaje sens życiu. Człowiekiem w pełnym wymiarze tego słowa jest ten, kto poszukuje, ale przede wszystkim posiada moralność i kieruje się nią w życiu.

Niezależnie od tego, czy w centrum świata jest człowiek, czy Bóg, czy celem dążeń jest virtus, czy zbawienie duszy, najwyższym obowiązkiem istoty ludzkiej jest dążenie do doskonałości wewnętrznej.

Poezja renesansu i baroku nie odpowiedziała ostatecznie i jednoznacznie na żadną z egzystencjalnych wątpliwości, ale ważne jest to, iż zadawała pytania, dzięki czemu człowiek XXI wieku może powiedzieć: jestem "wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie" lub "kto mi dał skrzydła..."

Oto prawdziwa uroda poezji i prawdziwa tajemnica człowieka.