Magda Odyniecka, Eksplikacja wiersza W Weronie Norwida

Wiersz W Weronie Cypriana Kamila Norwida pochodzi z tomu Vademecum wydanego wiele lat po śmierci poety. Utwór ten zajął szóstą pozycję w tomie i za życia autora miał trzy redakcje. Pierwotytuł brzmiał: Nad grobem Julii Capuletii w Weronie. Wiersz ten tytułem i treścią nawiązuje do tragedii Szekspira Romeo i Julia.

Od czasu ukazania się tragedii Szekspira wiele utworów literackich nawiązuje do historii nieszczęśliwych kochanków. Norwid dokonał tego w sposób szczególny, opisując nie sam dramat, ale świat po katastrofie, w którym wciąż aktualny jest spór między tym co uczone, a tym, co intuicyjne i romantyczne.

W Weronie składa się z czterech heterometrycznych strof. Dwa pierwsze wersy w każdej strofie składają się z jedenastu sylab, trzeci wers z ośmiu sylab. To utwór rymowany, w którym występują rymy sąsiadujące i przeplatane – międzystroficzne.

Pierwsza strofa zbudowana na zasadzie paralelizmu składniowego ukazuje nam perspektywę, przybliża miejsce tragedii, które nazwane zostało w tytule wiersza. Nie znając nazwy utworu, dzięki licznym nawiązaniom, bez trudu moglibyśmy określić, że mowa o Weronie, domu Kapuletich i Montekich. Istotne jest tu przedstawienie tego, co dzieje się nad miastem, a nie w mieście, co nastąpi dopiero w drugiej strofie. Dzięki temu perspektywę poznajemy wertykalnie – z góry na dół. To nie tylko swego rodzaju dominanta kompozycyjna, ale także podkreślenie tego, co najważniejsze. Zdaje się, że to właśnie łagodne oko błękitu stało się przyczynkiem sporu cyprysów i ludzi.

Szczególną uwagę należy poświęcić budowie pierwszej strofy. Łatwo dostrzec można brak jakichkolwiek czasowników. To najbardziej statyczna zwrotka, jak już wspomniano, zbudowana na zasadzie paralelizmu składniowego, którego dominantę kompozycyjną stanowią tu imiesłowy przymiotnikowe bierne dokonane (spłukane, poruszone) przeplecione ciągiem rzeczowników (domem, deszczem, gromem). Zauważyć też można próbę budowania harmonii brzmieniowej wewnątrz strofy: spłukane – poruszone – łagodne, domem – deszczem – gromem.

Łagodne oko błękitu przywołuje w naszej wyobraźni obraz czystego, nieskazitelnie błękitnego nieba, co potwierdza spłukanie deszczem i poruszenie gromem. To niebo po burzy stanowiące kontrast z tym, jak wygląda miasto opisane w drugiej strofie. Werona po tragedii kochanków to gród po katastrofie, którego opis dodatkowo został wzmocniony instrumentacją głoskową r i rz. Zdaje się, że poruszenie gromem nie dotyczy tylko wyglądu nieba po burzy, ale także wzruszenia nieszczęściem Romea i Julii.

Łagodne oko błękitu podlega animizacji i poruszone gromem – tragedią kochanków – zrzuca z nieba gwiazdę – łzę – kamień, która stanowi przyczynę sporu cyprysów i ludzi. Cyprysy – przedstawiające tu to, co naturalne, romantyczne, dzięki zabiegowi personifikacji – mówią, że ta gwiazda to łza, która przecieka groby i która przeznaczona jest dla Romea i Julii. Natomiast ludzie uważają, że to nie łzy spadają na ziemię, ale zwykłe kamienie i co gorsza, nikt na nie nie czeka. Czy owa gwiazda jest symbolem współczucia, jakie okazuje niebo człowiekowi i jego niedoli czy tylko kamieniem, meteorytem, zwykłym zjawiskiem fizycznym?

Jakkolwiek spór nie zostaje formalnie rozstrzygnięty, ostatnia strofa zawiera pewną wskazówkę. Jak warstwa brzmieniowa drugiej strofy została zbudowana na zasadzie instrumentacji głoskowej r i rz, trzeciej strofy a i e, tak w ostatniej następuje kumulacja cząstki nie, a więc swego rodzaju negacja: uczenie – nie – kamienie – nie – nie, co stanowić może ukryte rozstrzygnięcie sporu przez osobę mówiącą na korzyść cyprysów.

Utwór W Weronie poprzez spór tego, co uczone z tym, co romantyczne nawiązuje do Romantyczności Adama Mickiewicza. Karusia oczyma duszy widzi to, czego nie dostrzega starzec swoim szkiełkiem, bo nie mieści się to w jego obrazie świata. To czucie i wiara zwycięża z tym, co uczone. Podobne rozstrzygnięcie zdaje się przedstawiać utwór Norwida.

Łagodne oko błękitu uosabiać może Boga, który płacze słabością ludzi, którzy nie dość, że w przeszłości dopuścili do tragedii Romea i Julii, uznając podtrzymanie nienawiści między rodami za ważniejsze od miłości, dziś nie potrafią wyciągnąć z tego wniosków i wciąż trwają w błędnym mniemaniu, iż to co ludzkie zawsze można wytłumaczyć w sposób uczony, pozbawiając człowieczeństwa tajemnicy i nadziei. Dostrzeżenie łzy w gwieździe zrzuconej ze szczytu napawa nadzieją, daje człowiekowi poczucie czyjejś obecności i troski.